umiarkowane, głębokie. Podziału tego dokonuje się na podstawie przeprowadzonych testów psychologicznych. Łagodne zaburzenia poznawcze występują u 15-30% osób po 60. roku życia, a u 6-25% osób z tej grupy rozwija się otępienie, czyli choroba wymagająca leczenia. Nieznane są przyczyny, które doprowadzają do rozwoju choroby.
Z nikim nie rozmawiam, zaczęłam wagarować tylko po to, żeby być sama, nie rozmawiać z ludźmi z klasy. Gdy wychodzę z domu - co robię bardzo rzadko, jak rzadko tylko się da, staram się jak najszybciej wrócić do domu. Boję się rozmawiać z ludźmi, jak muszę to robić, to nie patrzę na nich, mówię jak najmniej się da. Wszystkim mówię, że jest okej i się uśmiecham, ale wyżera mnie od środka. Następnego dnia mogę wstać uśmiechnięta, cieszyć się dniem. Mam ochotę na wszystko, śpiewam, tańczę, jem, śmieję się. Wszystko wydaje mi się okej, myślę że problemy minęły. Wystarczy moment, siadam na łóżku, wybucham płaczem i wracam do tego stanu, który był wcześniej, myślę o tym, że jestem brzydka, gruba, nic nie umiem i na nic nie zasługuję. Nie chcę już żyć, nie mogę złapać oddechu, bo płaczę tak mocno. Czasami jest tak źle, że nie mogę wstać z łóżka, poprostu brak mi sił. Potrafię położyć się na podłodze i leżeć tak ponad godzinę patrząc w jedno miejsce - jakbym zasypiała z otwartymi oczami. Widzę różne postacie, słyszę różne rzeczy. Idę po domu i widzę postać, która patrzy na mnie, a za chwilę znika. Nie mogę i boję się spać, czasami boję się, że jak się obudzę, to ktoś będzie przy mnie stał i mnie zabije. Jak ktoś puka do drzwi, to nawet nie otwieram, bo się boję. Bardzo często mówię sama do siebie, przypomina to normalną rozmowę, potrafię zadać sobie sama pytanie i na nie odpowiedzieć (w myślach, jak i na głos, co zdarza mi się częściej). Tnę się oraz mam myśli samobójcze, raz byłam gotowa to zrobić, ale jednak się poddałam. Każdego dnia budząc się żałuję, że żyję. Nie rozmawiałam o tym z nikim, chciałabym powiedzieć to mamie, ale ona ma swoje problemy i czuję, że jestem dla niej ciężarem. Co mam robić? Potrzebuję pomocy? Dziękuję za odpowiedź. (Sytuacja trwa od około 3 lat) Pani Weroniko, proszę jak najszybciej udać się do lekarza psychiatry i poprosić o pomoc. Pani stan wymaga leczenia. Pani objawy oraz cierpienie nie są normalne i wymagają specjalistycznej pomocy. Im szybciej Pani zgłosi się po pomoc, tym łatwiej będzie osiągnąć stan poprawy. Proszę nie czekać. Proszę powiedzieć mamie o wszystkich objawach, o których Pani pisała oraz poprosić o pomoc w dostaniu się do lekarza psychiatry. Nie wolno bagatelizować tych objawów. Im częściej popada Pani w takie nawroty złego stanu, tym gorzej. Trzeba to zahamować farmakoterapią. Im szybciej, tym lepsze rokowanie. Im dłużej będzie Pani zwlekać, tym gorzej dla Pani. Nie wspomnę o myślach samobójczych. Proszę pokazać mamie naszą korespondencję i jak najszybciej udać się na wizytę do lekarza psychiatry. Gdyby okazało się, że kolejki do specjalisty są długie w Pani miejscu zamieszkania, proszę wezwać pogotowie i powiedzieć o nawrocie myśli samobójczych. W ten sposób przyspieszy pani kolejkę. Proszę zgłosić się po pomoc w najbliższych dniach i nie czekać dłużej. Od tego zależy pani życie i rokowanie w dalszym leczeniu. Im rzadsze takie stany, tym lepiej dla Pani. Proszę pamiętać, że możliwa jest poprawa Pani stanu, nie musi Pani tak cierpieć. Powodzenia! Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
Bezpośrednio, przed spotkanie - prysznic, aromaty do ciała razy 2, dwa łyki oleju z sardynek, po 15-30 min. dwie łyżeczki ("ziół", jw.) PS1. Na wszytko, jest czas i miejsce. W/w przykłady, są tylko przykładami, których skuteczność zależy od Odbiorcy. W szczególności - jak się nażre ziół i nie umyje - bez komentarza.
Myśli samobójcze należy zawsze traktować poważnie. Bez względu na to, czy podejrzewamy zaburzenia depresyjne, poważne załamanie nerwowe, czy manipulowanie otoczeniem. W każdym z tych wypadków osoba grożąca samobójstwem ma problemy ze swoimi emocjami i wymaga wsparcia i pomocy. Osoba, która planuje samobójstwo, nie widzi wyjścia z obecnej, trudnej dla siebie sytuacji. Czuje się przystawiona do muru, jest sfrustrowana, zrezygnowana, nie widzi ratunku. Smutek takiego człowieka osiąga niewyobrażalne rozmiary. spis treści 1. Jak pomóc po próbie samobójczej? 2. Jak rzeczywiście wygląda spotkanie z psychologiem? 3. Ucieczka czy prośba o pomoc? 1. Jak pomóc po próbie samobójczej? Nie każ wziąć się w garść. Niezwykle ważne jest, aby zrozumieć taką osobę – przyjąć jej punkt widzenia. Nigdy nie każ osobie w takim stanie wziąć się w garść. Człowiek, który chce popełnić samobójstwa, tak jak osoba w depresji, widzi rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Dostrzega tylko to, co złe. Swoje negatywne przekonania potwierdza tym, co się wydarzyło złego danego dnia. Z przeszłości również pamięta tylko to, co najgorsze. Nie przekonuj jej, że wszystko będzie dobrze, że prawda jest inna. Spróbuj wysłuchać, zrozumieć i zapewnić taką osobę, że nawet takie kryzysy się zdarzają i że są normalne. Ale normalne jest też, że z czasem mijają – i że to też jest przejściowy kryzys. To, co możesz zrobić, to starać się jak najbardziej odwlec w czasie decyzję o targnięciu się na swoje życie. Nie porównuj. Próbując pocieszyć osobę w depresji, można jej często zaszkodzić. Jedną z gorszych form pocieszania, która jest niestety często praktykowana przez ludzi, to metoda porównywania w dół. Innymi słowy: inni mają gorzej. Jakie to ma znaczenie dla kogoś, kto planuje się zabić? Jeśli inni mają gorzej, a podłamany człowiek nie potrafi doceniać tego, co ma, to raczej go ten fakt nie pocieszy – wniosek – Jestem beznadziejny. Jeśli inni mają gorzej, a radzą sobie lepiej, to co ma pomyśleć osoba, która nie potrafi sobie poradzić z czymś dużo prostszym? Wniosek – Jestem do niczego. Mniej więcej taki jest sposób myślenia załamanej osoby. Jak więc udowodnić załamanej osobie, że do połowy pusta szklanka, może być też do połowy pełna? Wydaje się, że najlepszym sposobem jest skontaktowanie jej ze specjalistami – psychiatrą oraz psychologiem lub grupą wsparcia. Telefon zaufania. Telefon zaufania jest pomocny dla osób, które borykają się z najróżniejszymi problemami. Jest to świetny sposób na szybki kontakt ze specjalistą, który może pomóc, może wysłuchać, a co więcej, jego wsparcie jest dostępne nieodpłatnie i 24 godziny na dobę. Jest to szczególnie dobre rozwiązanie dla tych osób, które mają opory przed spotkaniem twarzą w twarz i rozmową o osobistych problemach z obcą osobą. Jeśli ktoś z twoich bliskich ma myśli samobójcze, koniecznie zachęć go do tej formy szukania wsparcia. Psychoterapeuta. Rozmawiając z osobami spotykanymi na co dzień, którzy mają różne problemy z emocjami, z problemami zdrowotnymi, można zauważyć ciekawy stereotyp zachowania. Na jakąkolwiek propozycję udania się po poradę do psychologa (słowo psychoterapeuta działa często ze zdwojoną siłą) osoby te reagują jakby proponowano im skrajnie ostateczną formę pomocy. Wykluczają wizytę u psychiatry. Słowo „psycho” kojarzy się z czymś nienormalnym, z czymś, w co nie ma się wglądu czy wręcz ze stereotypową wizją pobytu w szpitalu psychiatrycznym widzianego oczami widza filmu „Lot nad Kukułczym Gniazdem”. Zobacz film: "Choroby neurologiczne jako przyczyny depresji" 2. Jak rzeczywiście wygląda spotkanie z psychologiem? Jak każde inne spotkanie z życzliwą osobą – z tą różnicą, że tej dobrze się nie zna i że rozmawia się z nią o sprawach, które są często trudne do opowiedzenia. W przeciwieństwie jednak do innych osób, zwłaszcza najbliższych, psycholog czy psychoterapeuta mogą spojrzeć na problem z bardziej odległej perspektywy niż ta, którą posiada pacjent. Psycholog niczego nie narzuca, nie ocenia, obowiązuje go zasada zachowania tajemnicy spotkania i tego, co było na nim poruszane. Jeśli osoba ma myśli samobójcze, pomoc psychologa jest niezbędna. Planowanie samobójstwa oznacza, że okoliczności przekroczyły zdolności przystosowawcze człowieka. Nad tym warto popracować w trakcie psychoterapii. Odkryć przyczynę zaburzeń i wypracować nowy i lepszy model radzenia sobie ze stresem i konfliktami. 3. Ucieczka czy prośba o pomoc? Samobójstwo jest ściśle związane z rozwojem cywilizacji. Jeszcze do niedawna dotyczyło głównie aglomeracji miejskich, chociaż w ciągu ostatnich kilkunastu lat problem ten zaczyna dotyczyć również mniejszych miast i wsi. Urbanizacja nie sprzyja bliskim kontaktom międzyludzkim, życiu w zgodzie z naturą, w prowadzeniu spokojnego i regularnego trybu życia. Stres i brak czasu na naukę lepszego komunikowania się z otoczeniem sprzyjają depresji, zaburzeniom lękowym, zaburzeniom osobowości. Czy samobójstwo można więc rozumieć jako ucieczkę przed światem? Nie do końca jest to zgodne z prawdą. Myśli samobójcze i przejawy takiego myślenia są błaganiem o pomoc. Są błaganiem o wsparcie, którego osoba nie może uzyskać w żaden inny sposób. Być może nie ma wokół siebie bliskich, którzy to rozumieją, być może nie potrafi powiedzieć o swoich emocjach, może też nie ma świadomości, skąd jest w niej pragnienie odebrania sobie życia. Wobec tego faktu nie można przejść obojętnie – czasem jedno słowo, drobny gest, być może dłuższa rozmowa są warte ludzkiego życia. Ważne jest, aby grożenie samobójstwem nie zostało zignorowane. Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Paulina Witek Mgr psychologii klinicznej, psychoterapeuta. Czasami miałam wrażenie, że się zapadam. Że każde kolejne „łapanie doła” sprowadza mnie coraz głębiej i głębiej w otchłań, której bardzo się bałam, bo nie wiedziałam co może mnie dalej czekać. Właściwie to wiesz, chyba najbardziej bałam się tego, że mogę faktycznie w pewnym momencie zdecydować się zabić.
Witam, chciałbym się dowiedzieć co mi jest. Od dłuższego czasu towarzyszy mi uczucie, że muszę kogoś zabić. Sama myśl o tym, o odebraniu komuś życia sprawia mi przyjemność. Zdarza mi się, że zaczynam dusić psa i przestaję dopiero kiedy dotrze do mnie co robię i co mogę stracić. Szybko się denerwuję, jestem agresywny. Od małego chodzę na sztuki walki, bo inaczej nie mógł bym sobie z tym poradzić. Ostatnio przestało to mieć znaczenie, to uczucie się na sila. Od dłuższego czasu myślę o wstąpieniu w przyszłości do służb specjalnych, ponieważ nadaży mi się tam możliwość spełnienia mojego marzenia, które jest dość nietypowe... Lubię sprawiać ból innym, ale nie tylko fizyczny. Często męcze innych psychicznie np. moją mamę, wytykam jej wszystkie błędy, ona zaczyna płakać, ja wracam do pokoju i się śmieje. Nie wiem co się ze mną dzieję, kiedyś nie byłem taki. Mam kilku przyjaciół, ale ogólnie relacje z rówieśnikami nie wychodzą mi zbyt dobrze. Czuję, że jestem inny. Dodam, że mam 17 lat. Nie uważam się za osobę głupią, lecz mam problemy w szkole. Nie potrafię uczyć się na błędach. Cały czas je powtarzam przez co moje oceny nie są zbyt zadowalające. Mam mętlik myśli. Często w trakcie rozmowy zmieniam temat i wszyscy patrzą na mnie jak na dziwaka. Śnią mi się straszne rzeczy, ale nie uważam je za koszmary. Po obudzeniu się chcę wrócić spać, bo tylko ten świat wydaję mi się dobry. Manipuluje ludźmi, przeważnie zawsze mi się to udaje. Jeśli mam jakąś zachciankę robię wszystko żeby ją zdobyć. Wykorzystuje ludzi do własnych potrzeb. Czuję, że jestem obojętny. Jedyną osobą, która kocham jest mój brat. Muszę go chronić za wszelką cenę. Przepraszam za niespójność tekstu, ale nie jest to moja wina. Proszę o pomoc. Nie chcę żeby moja potrzeba stała się czynem. Edytowane 7 Grudzień 2014 przez Gość
Właściwie najłatwiejszym rozwiązaniem jest po prostu powiedzieć jej, że jesteś tam, aby ją zabić. Wtedy krzycz coś w stylu „Chodź i weź mnie!” i zaatakować cię. Potem możesz ją zabić bez przeszkadzania strażnikom. Nie wiem, czy ta opcja pojawia się cały czas, czy jest połączona z tzn. umiejętności Speechcraft czy
„Kluby Samobójców” naprawdę działają w Internecie. To specjalne zamknięte grupy społecznościowe, fora dyskusyjne, czaty dla osób, które chcą odebrać sobie życie lub którym się nie udało. W Polsce rośnie liczba samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Co powinno niepokoić w ich zachowaniu i jak w tej sytuacji powinni zachować się rodzice i nauczyciele? O samobójstwach wśród dzieci i młodzieży opowiada dr Andrzej Gawliński – prawnik, kryminalistyk, autor książki „Namowa lub pomoc w samobójstwie. Aspekty kryminalistyczne i kryminologiczne” ( i bloga naukowego członek Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego i Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. Dr Gawliński współpracuje z Wyższą Szkołą Administracji i Biznesu im. E. Kwiatkowskiego w Gdyni, która prowadzi specjalność „kryminologia i kryminalistyka” na kierunku „bezpieczeństwo wewnętrzne”. Dlaczego kryminalistyka zajmuje się samobójstwami? Przecież samobójstwo to nie przestępstwo. Czy nie jest to bardziej problem psychologiczny czy socjologiczny? Samobójstwo to problem interdyscyplinarny. Owszem, psychologia czy socjologia, ze względu na samą naturę samobójstw i ich podłoże mają z nimi najwięcej wspólnego, ale dużą rolę odgrywa również kryminalistyka. Szczególnie, kiedy trzeba ustalić, czy w związku ze śmiercią człowieka nie doszło do przestępstwa. Gdy spotykamy się ze śmiercią gwałtowną, czyli taką, która nie jest efektem „wyczerpania” się sił życiowych organizmu człowieka (śmierć naturalna) lub choroby, wystąpić mogą trzy warianty zdarzenia. Zgon spowodowany został przez jakiś czynnik zewnętrzny (np. mechaniczny, cieplny, chemiczny itd.) i możemy go zakwalifikować jako nieszczęśliwy wypadek, zabójstwo lub właśnie – samobójstwo. Mimo że dziś nie karzemy samobójców, to spotykamy się niestety z sytuacjami, kiedy ktoś przyczynia się – w różny sposób – do samobójstwa drugiego człowieka. A to już przestępstwo. Stąd też, występowanie w polskim kodeksie karnym np. art. 151 – namowa lub pomoc w samobójstwie, czy też art. 207§3 – penalizującego zachowanie sprawcy, który doprowadza do samobójstwa swojej ofiary poprzez fizyczne lub psychiczne znęcanie się nad nią. Jaka jest skala samobójstw osób niepełnoletnich w Polsce? Nie ma co ukrywać, Polska należy do czołówki państw europejskich z najwyższą liczbą samobójstw. Wyprzedza nas tylko kilka państw, wszystkie z dawnego bloku wschodniego – Litwa, Łotwa, Węgry, Białoruś, Ukraina i Rosja. Na całym świecie mamy ponad milion samobójczych zgonów każdego roku. Jeżeli zaś chodzi o młodych ludzi, to samobójstwo jest trzecią wiodącą przyczyną śmierci wśród osób w wieku 15-24 lat. W Polsce najczęściej odbierają sobie życie ludzie w wieku 40-59 lat, ale liczba niepełnoletnich samobójców w naszym kraju też jest stosunkowo wysoka. Jeżeli chodzi o nastolatków, to najczęściej odbierają sobie życie osoby w wieku 15-19 lat. Każdego roku, zgodnie ze Statystyką Komendy Głównej Policji, dochodzi wśród tej grupy wiekowej do ponad 300 prób samobójczych (dla porównania w Niemczech jest to ok. 200 prób). Jeszcze młodsi, ci w przedziale wieku 10-14 lat, to ok. 50 prób samobójczych rocznie. Co niepokojące – statystyka notuje także przypadki samobójstw wśród dzieci poniżej 9 roku życia. Można tu oczywiście dyskutować, w jakim stopniu dzieci te są świadome swojego działania i jak definiują „śmierć”. Niepokojące jest, że liczba samobójstw nieletnich wzrasta. Przy czym, dziewczynki podejmują więcej prób samobójczych, a chłopcy częściej skutecznie odbierają sobie życie. Do każdej statystyki obrazującej skalę zjawiska samobójstwa trzeba podejść z rezerwą. Mimo że i tak liczby te w naszym kraju nie są optymistyczne, to niestety rzeczywista liczba np. prób samobójczych jest znacznie większa. Wiele przypadków nie jest nigdzie zgłaszanych. Niektórzy szacują, że co roku może dochodzić w Polsce do nawet ok. 6000 prób samobójczych nieletnich. Jakie są główne powody samobójstw dzieci a jakie młodzieży? Czy można podzielić na jakieś etapy podstawówka/gimnazjum/szkoła ponadgimnazjalna/studia? Wskazanie konkretnej przyczyny odebrania sobie życia nie zawsze jest możliwe. Niekiedy na samobójstwo składa się wiele czynników. Sytuacja w domu, w szkole, w grupie rówieśniczej. Młodzi ludzie na swój sposób mają podobne problemy i nie dzieliłbym ich na poszczególne etapy edukacji. Oczywiście np. zaburzenia depresyjne częściej występują u młodzieży niż u dzieci, a one także mają wpływ na odebranie sobie życia, ale musimy wziąć pod uwagę również to, że każde dziecko, czy nastolatek ma swoją własną historię, własne przeżycia – i to dlatego podejmuje się tak desperackiego kroku. Mogą to być problemy w szkole, brak akceptacji ze strony otoczenia, kłopoty w domu, nieszczęśliwa miłość. Powodów jest wiele. Czasem do samobójstwa może doprowadzić dokuczanie przez rówieśników, wyśmiewanie, izolowanie w grupie szkolnej, poniżanie. Przypadek 14-letniego Dominika z Bieżunia, który się powiesił w 2015 roku, bo nie mógł już znieść traktowania przez inne dzieci jest tego przykładem. Potrzeba akceptacji ze strony otoczenia, szczególnie tego szkolnego jest dla młodych ludzi bardzo ważna. Czy istnieją Kluby Samobójców, takie jak w filmie „Sala samobójców”? Niestety, takie historie zdarzają się również w realnym świecie. Samobójcy wykorzystują Internet w przeróżny sposób. To z niego czerpią podstawową wiedzę „jak krok po kroku odebrać sobie życie”, dowiadują się – czego unikać, aby skutecznie odebrać sobie życie. Ci, którzy przeżyli, wymieniają doświadczenia z innymi i ostrzegają, żeby nie popełniać tych samych błędów. Niektórzy nie chcą umierać samotnie i szukają chętnych do zawarcia paktu samobójczego. W sieci zawiązywane są „śmiertelne umowy”. Napisałem książkę „Namowa lub pomoc w samobójstwie. Aspekty kryminalistyczne i kryminologiczne” i na jej potrzeby badałem również, co samobójcy mogą tak naprawdę znaleźć w Internecie. Przeraziłem się. Są specjalne zamknięte grupy społecznościowe, fora dyskusyjne, czaty dla osób, które chcą odebrać sobie życie lub którym się nie udało. Dostać się do nich – nie jest łatwo, podobnie jak w filmie „Sala samobójców”. Ludzie wspólnie planują odebranie sobie życia. Nie ma w nich przeważnie żadnego moderatora, więc brak jest kontroli nad tym, co się tam znajdzie. W niektórych grupach występuje nawet szczegółowa analiza konkretnych metod odebrania sobie życia, ze wskazaniem prawdopodobieństwa „sukcesu”, czyli śmierci, możliwego do odczucia stopnia bólu, czy też samego czasu trwania procesu umierania. Wiele z takich miejsc w sieci jest w miarę szybko likwidowanych, ale zaraz pojawiają się nowe strony, gdzie można uzyskać „pomoc” i znaleźć towarzysza do wspólnego odebrania sobie życia. Czy myśli samobójcze u dzieci i młodzieży to normalna rzecz wiążąca się z dojrzewaniem? Dojrzewanie to okres, w którym wszystko się zmienia w naszym życiu. Zmienia się nasze ciało i psychika. To etap kształtowania osobowości. Może pojawić się zaniepokojenie tymi zmianami. Nie da się ukryć, że właśnie ten okres sprzyja samobójstwom. I jeżeli pojawią się w nim myśli samobójcze, to oznacza, że jednak coś nie funkcjonuje prawidłowo. Dzieci muszą czuć, że komuś na nich zależy. Dla młodego człowieka istnieją tak naprawdę trzy grupy, które mają na niego największy wpływ. Jest to rodzina, szkoła i „znajomi z podwórka”. Jeżeli w każdej z tych grup są zaburzone relacje, to w przypadku pojawienia się myśli samobójczych może istnieć duże prawdopodobieństwo podjęcia się próby odebrania sobie życia. W domu rodzice się kłócą, czego dziecko jest świadkiem – może myśleć, że to ono jest temu winne, w szkole ma problemy w nauce, w dodatku rówieśnicy się z niego naśmiewają, a dzieci z osiedla – nie chcą się z nim kolegować. Dlatego ważne jest, aby młodzi ludzie mieli choć jedno czyste „środowisko” zapewniające wsparcie w tym trudnym dla nich okresie. Moje dziecko mówi „chcę się zabić” . Jak rodzic powinien zareagować? Wysłanie tak jasnego komunikatu raczej rzadko się spotyka. Jednak trzeba wiedzieć, że przeważnie 4 na 5 dzieci daje sygnały, że coś jest nie tak. I nie jest to „mamo, tato, chcę się zabić”. Rodzice nie powinni lekceważyć symptomów ostrzegawczych, które mogą przyjąć wiele postaci. Oprócz np. obniżenia nastroju, pogorszenia wyników w nauce, izolowania się od otoczenia itd. mogą to być na pozór niewinne słowa wypowiadane przez dzieci, które często bywają bagatelizowane: „lepiej, gdyby mnie nie było”, „jestem nikomu niepotrzebny”, „jestem beznadziejny”, „jestem dla innych problemem”, „chciałbym zniknąć”. Jeżeli rodzica zaniepokoi zachowanie swojego dziecka to powinien z nim porozmawiać. Jeżeli jednak dorosły sam nie wie, jak zacząć rozmowę lub po prostu boi się, niech skorzysta z porady specjalisty. Niestety wciąż panuje mit, że pójście do np. psychiatry to wstyd. Wstydem jest jednak nieszukanie pomocy dla swojego dziecka. Czy po zachowaniu w szkole można stwierdzić, że jakiś uczeń jest zagrożony samobójstwem? Jak powinien reagować nauczyciel, który zauważy takie symptomy? Oczywiście, w wielu przypadkach obserwując zachowanie dziecka, nauczyciel może zauważyć, że coś jest nie tak. Tylko musi wiedzieć, na co ma zwracać uwagę. Bardzo często sygnały ostrzegawcze, jakie wysyłają dzieci, mogą być niesłusznie przypisywane wiekowi dojrzewania i okresowi tzw. młodzieńczego buntu. Nauczyciela powinno zaniepokoić, że np. dobry uczeń nagle ma trudności w nauce, nie może się skupić, jest rozdrażniony, często zmienia nastrój, izoluje się od rówieśników, czy zaczyna brać używki. Przede wszystkim nauczyciel powinien porozmawiać z takim uczniem – co zapewne nie będzie łatwe, zarówno dla niego, jak i samego ucznia oraz niezwłocznie powiadomić dyrektora placówki i opiekunów dziecka. Konieczne jest zwiększenie świadomości nauczycieli na temat samobójstw wśród uczniów, aby mogli zapobiegać takim tragediom. Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej nauczycieli chce poszerzać swoją wiedzę w tym zakresie – i to cieszy. Co Pana zdaniem można byłoby zrobić w Polsce, żeby mniej dzieciaków próbowało się zabić? Wydaje mi się, że problem jest w tym, że nie rozmawiamy ze swoimi dziećmi. Brzmi, jak banał, ale edukację na temat samobójstw należy zacząć od rodziców. Dalej – szkoły. To może się przełożyć na zmniejszenie liczby samobójstw młodych ludzi. Dzieci potrzebują zainteresowania, rozmowy, wysłuchania. Bywa, że mają one poczucie, iż są dla rodziców ciężarem. Nie nadążają za wymaganiami, jakie są im stawiane np. w edukacji. Rodzice też nie zdają sobie sprawy, jak niektóre powtarzane przez nich często słowa lub gesty mogą być przez ich dzieci interpretowane. Każdy negatywnie oceniający dziecko komunikat może wzmacniać w nim poczucie beznadziejności i prowadzić do depresji, a ta z kolei jest w naszym kraju wciąż niedostrzegana lub nawet wyśmiewana, co rodzi kolejne problemy. Bardzo popieram kampanię zobaczZNIKAM, w której zwraca się uwagę właśnie na samobójstwa dzieci i młodzieży. Tylko wciąż jest to kropla w morzu potrzeb. Samobójczych zgonów mamy w Polsce dwa razy więcej niż zgonów w wyniku wypadków drogowych. O ilu kampaniach zwracających uwagę na ostrożność na drogach słyszeliśmy? Prędkość zabija, uważaj na pieszych, zapnij pasy, nie jedź na kacu, stop wariatom drogowym, piłeś – nie jedź. Nie mówię, że to źle. A o kampaniach dotyczących samobójstw? Odebranie sobie życia to wciąż temat tabu. Zawodzi też profilaktyka. Dlaczego praktycznie nic się nie robi, żeby to zmienić? Konieczne jest zwiększenie edukacji w tym zakresie u rodziców i nauczycieli. Naprawdę, nie bójmy się rozmawiać o samobójstwie.
Chyba lepiej bedzie jak jednak sie zabije, szkoda twojego czasu. LaChance. odpowiedział (a) 20.02.2014 o 20:05: Zachowujesz sie jak moja kumpela. Tylko, że ona woli siedziec i plakac kilka razy dziennie. bartek97a5. odpowiedział (a) 21.02.2014 o 07:00: A ja wolę się zabić, bo to nie ma sensu. Powiadasz, że chcesz się zabić, więc szukasz skutecznego i bezbolesnego sposobu na samobójstwo? Rozumiem. Nic Cię nie cieszy, za to wszystko źle się układa. Uważasz świat za wrogie środowisko, z którego najlepiej się wyrwać. Potrzebujesz pomocy w zakończeniu swojego życia, więc pozwól, że pomogę, bo znajomych samobójców raczej o radę prosić już nie możesz. Z racji tego, że chcesz skrócić swoje życie - będę się streszczać, w końcu niewiele czasu Ci już zostało. Pamiętaj o jednym - samobójstwo to ostatnia rzecz, jaką w zrobisz w życiu, dlatego warto poważnie się zastanowić co wybrać, by nie cierpieć za bardzo. Mój przyjaciel z dzieciństwa wybrał dość absurdalne wyjście i z pewnością bolało, jak diabli, więc wolałabym Ci tego oszczędzić. Oto kilka rzeczy, o których musisz pomyśleć: 1. Wybierz datę To nie może być przecież spontaniczna decyzja! Najlepiej wybrać odległy termin, by zdążyć przeanalizować swoją sytuację, rozważyć argumenty za i przeciw odebraniu sobie życia. Dobrze też, by nie robić tego np. w dniu urodzin siostry, czy dzień matki, bo możesz nienawidzić siebie, ale po co psuć rodzinie kolejne lata. Bardzo niegrzecznym byłoby zepsuć komuś ważne święto na lata, prawda? Okey, więc wiesz już, że nie powinieneś zabić się w okolicach ważnych imprez (na wszelki wypadek weź kalendarz i skreśl wszystkie święta, urodziny, rocznice etc. a także co najmniej trzy tygodnie je poprzedzające i dwa tygodnie po nich). Masz już datę? Super! To teraz sprawdź, czy przypadkiem w okolicach tego terminu nie ma premiery najnowszego filmu, czy książki, którą chciałbyś jeszcze poznać, bo wiesz... po śmierci to już niczego nie przeczytasz, ani nie obejrzysz, więc lepiej się naładować popkulturą za wszystkie czasy. 2. Zrób listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią Na pewno słyszałeś o takiej liście, więc bierz do ręki kartkę i coś do pisania i pisz, co chcesz zrobić przed śmiercią. Nie ograniczaj się, bo raz się żyje! Teraz czas Cię nie goni - nie musisz iść do szkoły, czy pracy, bo co Ci z tego, skoro i tak w planie masz samobójstwo? Wpisz wszystko - te małe i te duże marzenia, które chciałeś zrealizować. Może chciałeś nadrobić tytuły, na które wcześniej nie miałeś czasu. Może pojeździć na quadach. Zobaczyć zachód słońca nad morzem? Może skok na bungee? Tak, te niebezpieczne rzeczy też wpisz, bo nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to i tak chciałeś się zabić, a w razie wypadku rodzina dostanie jeszcze ubezpieczenie. Spisałeś wszystko? Nie wierzę Ci - na pewno coś jeszcze się znajdzie, więc się nie ograniczaj. Jesteś wolny i możesz zrobić wszystko! Teraz najważniejszy punkt: zrealizuj to! Sama lista nie wystarczy, więc zacznij działać. Korzystaj z ostatnich oddechów! 3. Pożegnaj się Wszystkie punkty z listy odhaczone i dalej chcesz się zabić? Jestem trochę zaskoczona, ale skoro obiecałam pomóc, to dotrzymam słowa. Ostrzegam, że teraz przed Tobą najtrudniejsze zadanie. Pożegnaj się z osobami, na których Ci zależy. Nie możesz być samolubnym dupkiem zostawiając ich bez ostatniego wyznania miłości, podziękowania za wszystko, co zrobili, by byś szczęśliwy. Musisz im powiedzieć, co do nich czujesz. Sam wkurzyłbyś się, gdyby nagle z dnia na dzień popełnili samobójstwo, a ich ostatnimi słowami do Ciebie byłoby np. umyj naczynia. Serio? Jak kogoś takiego można wspominać?! Niech ostatnim zdaniem będzie, coś dobrego i wartego zapamiętania. I pamiętaj: nie wykręcaj się listem, bo to passe, a przy tym pójście po najniższej linii oporu - stać Cię na więcej! Nie krępuj się również powiedzieć do słuchu osobom, które Cię skrzywdziły, ale to już wedle uznania. 4. Decydujący krok Nim Ci go zdradzę poświęć chwilę na wysłuchanie mojego małego wyznania. Doradzam Ci, jak się przygotować do samobójstwa, ale jestem hipokrytką, ponieważ sama nigdy bym tego nie zrobiła. Widzisz, marzę o nieśmiertelności, bo moja lista z punktu nr 2 jest bardzo długa i życia mi nie starczy na jej zrealizowanie. Chętnie przyjęłabym te lata, których dobrowolnie chcesz się zrzec, ale niestety tak to nie działa. Zdradzić Ci co bym z nimi zrobiła, gdyby jednak się tak dało? Po odhaczeniu tej mojej masakrycznie długiej listy, zamieszkałabym w chatce przy bułgarskiej plaży. Zakopałabym się w książkach, filmach i serialach. A gdy już by mi się to znudziło, ruszyłabym dalej zwiedzać świat. Wiedziałeś, że istnieją różowe jeziora? Nigdy ich nie widziałam. Nie widziałam również kangurów, czy leniwców w ich naturalnym środowisku. Nie widziałam zorzy. Nie zanurzyłam stopy w oceanie. Nie pływałam z delfinami. Nie zwiedziłam Transylwanii. Nie wdarłam się siłą do amerykańskiej stacji telewizyjnej. Nie przybiłam piątki Timowi Burtonowi. Nie walnęłam w ryj polityka. Nie byłam w Disneylandzie. Nie zrobiłam w życiu wielu rzeczy, na które mam ochotę. Przyznam Ci się również do bardzo osobistej rzeczy: To co napisałam powyżej to mój plan samobójczy. Wiem, że życie jest nieprzewidywalne i może się spieprzyć tak, że nie będę w stanie wytrzymać dłużej żyjąc, tak jak żyję. Może być tak, że będę chciała to wszystko skończyć raz na zawsze i wiesz co zrobię? Ucieknę. Nie w nicość, która najpewniej będzie po śmierci (swoją drogą, strasznie przeraża mnie myśl, że te wszystkie religijne zapewnienia o życiu po życiu okażą się bujdą, a jedyne co tam będzie to nicość - brak jakiegokolwiek stanu świadomości. To nie do przyjęcia!), ale daleko od swojego życia. Od ludzi, których znam. Od domu. Oddzielę to grubą kreską i zacznę życie na nowo. Tak, by nie mógł mnie znaleźć nikt, jeśli nie będę tego chciała. Nie ma lepszego sposobu na samobójstwo. Może nie jest ono bezbolesne, ale pozwala po latach naprawić swój błąd. Niemniej to jest ostateczność. Na chwilę obecną wystarcza mi zmienianie tego, co jest złe. Unikanie ludzi, którzy ranią i środowisk, w których czuję się źle. Na szczęście na to każdy z nas ma wpływ. A co z Tobą? Wykorzystasz mój sposób na samobójstwo i uciekniesz w świat, czy może postarasz się naprawić to, co jest złe w aktualnym życiu? Zastanów się nad tym dobrze, bo jak wspominałam - to może być ostatnia rzecz, jaką zrobisz. Jeśli jeszcze się zastanawiasz, to mam dla Ciebie numer do osób, które Ci w tym pomogą:116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” 800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej Zadzwoń! Ps. Pewnie jesteście zdziwieni czytając wpis o takiej tematyce. Już wyjaśniam: 6165 osób w Polsce popełniło samobójstwo w 2014 roku. Przynajmniej część z nich szukała sposobu u Wujka Gugla. Jeśli ktoś trafi tu właśnie z tego powodu, to lepiej niech przeczyta Gosiarellowy sposób na samobójstwo, niż drastyczny przepis. Obniżony nastrój, zaburzenia snu, pesymistyczne, a czasem i samobójcze myśli – to niektóre objawy depresji. Pacjent udaje się do psychiatry, dostaje leki, często odbywa sesje u terapeuty… i poprawy nie ma w ogóle, albo jest niewielka. Psychiatrzy mówią wtedy, że mają do czynienia z pacjentem chorującym na depresję lekooporną. Są alergie, które są niebezpieczne. Najbardziej dramatyczny przebieg alergii to jest anafilaksja, która – kończąc się wstrząsem anafilaktycznym – może doprowadzić w bardzo szybkim czasie do zgonu – powiedział PAP prof. Bolesław Samoliński, alergolog, otolaryngolog, specjalista zdrowia publicznego. PAP: Czy alergia może zabić człowieka? Prof. Bolesław Samoliński: Są alergie, które są niebezpieczne. Najbardziej dramatyczny przebieg alergii to jest anafilaksja, która – kończąc się wstrząsem anafilaktycznym – może doprowadzić w bardzo szybkim czasie do zgonu. Ale są też i takie postacie, jak np. astma oskrzelowa, przy której zdarzają się incydenty, że pacjent ma tak gwałtowny i silny skurcz oskrzeli, iż powietrze nie dochodzi do pęcherzyków płucnych, nie ma wymiany tlenowej i człowiek się po prostu dusi. Konkludując: zarówno z powodu astmy, jak i wstrząsu anafilaktycznego, alergicy mogą odejść. PAP: Co wywołuje najczęściej wstrząs anafilaktyczny – użądlenia owadów błonkoskrzydłych? U dorosłych takie reakcje na jad os, pszczół czy szerszeni zdarzają się częściej, niż u dzieci, u których takie ryzykowne reakcje ogólnoustrojowe występują raczej po spożyciu pokarmów. A niektóre pokarmy potrafią bardzo uczulać – np. orzeszki ziemne – wywołując wstrząs anafilaktyczny. Mamy dramatyczne opisy w literaturze, które pokazują, że nawet nie trzeba spożyć tego orzeszka, wystarczy być w bezpośrednim sąsiedztwie osoby, która je spożywa i sam pył unoszący się w powietrzu może być tak silnie alergizujący, że doprowadzi do silnej reakcji anafilaktycznej. Zdarzają się także wstrząsy po podaniu leków, zwłaszcza dożylnie – dostarczamy tu bezpośrednio do organizmu substancję, która w bardzo dramatyczny sposób potrafi wywołać reakcję ogólnoustrojową. Natomiast jady owadów błonkoskrzydłych są bardzo ciekawym alergenem, gdyż jeżeli możemy się chronić przed orzeszkami, mlekiem czy czekoladą po prostu ich nie jedząc, możemy wiedzieć, że pewnych leków nie wolno nam brać, to jesteśmy trochę bezbronni wobec tego, że jakaś osa pojawi się w naszym otoczeniu. Reakcja uczuleniowa rozwija się w takiej sytuacji błyskawicznie, w ciągu kilku – kilkunastu minut może być już za późno, żeby uratować użądlonego. PAP: Czy może się zdarzyć, że choć jako dziecko nie byłam uczulona na jad błonkoskrzydłych, to dziś mój organizm dorosłej osoby może zareagować na użądlenie wstrząsem, a ja po prostu o tym nie wiem? Zwykle pacjenci wiedzą, ale faktycznie jest tak, jak pani mówi – we wczesnym dzieciństwie możemy nie reagować na jad błonkoskrzydłych i dopiero później się uczulić. Bo z alergią jest tak, że jest to choroba zależna od środowiska. Geny oczywiście mają swoje znaczenie, ale to środowisko decyduje, na co się uczulamy, gdyż jak się rodzimy, nie mamy żadnego uczulenia – dopiero później je nabywamy z powodu kolejnych kontaktów z alergenem. Przy pierwszym kontakcie – niezależnie od tego, czy jest to jad szerszenia, czy orzeszki – nie wystąpi żadna reakcja. PAP: To oznacza, że jeżeli jestem miłośniczką orzeszków arachidowych i jem ich dużo, to się w końcu na nie uczulę? Tak właśnie jest, i dlatego w Stanach Zjednoczonych, gdzie się spożywa ich faktycznie dużo, alergii na nie też jest sporo. Tam są liczne towarzystwa osób uczulonych na orzeszki, grupy wsparcia, zakładane są portale, na których pacjenci się wzajemnie informują, w jaki sposób ograniczyć potencjalny kontakt z alergenem. Są porady stosowane bezpośrednio do dzieci typu: „Nigdy nie jedz kanapek oferowanych ci przez kolegów, bo nie wiesz, co tam jest”. Natomiast prezydent Obama wydał dekret, aby w szkołach amerykańskich umieścić na ścianie gablotę ze strzykawką zawierającą adrenalinę, obok wisi tablica, na której są zdjęcia dzieci z anafilaksją na skutek zażycia jakiegoś alergenu i napis: „Jeżeli John tak wygląda, zbij szybkę i podaj mu lek w taki a taki sposób”. PAP: Jeśli jesteśmy już przy adrenalinie, to – czy w myśl zasady, że paranoicy żyją dłużej – mogę pójść do apteki, żeby nabyć ten specyfik i nosić go zawsze przy sobie? Adrenalina jest lekiem recepturowym, więc nie można wejść do apteki i tak sobie ją nabyć. Jeśli ktoś nie miał nigdy żadnej reakcji anafilaktycznej, nie ma żadnego uzasadnienia, żeby ją kupował. Ryzyko wystąpienia takiej reakcji wynosi jeden na 300 tys. obywateli, natomiast takiej zagrażającej życiu – jeden na milion, a nawet rzadziej. Łatwo więc policzyć, że masowa sprzedaż adrenaliny i masowe zabezpieczenie populacji kompletnie nie mają sensu. Muszą być medyczne podstawy, żeby zaopatrzyć kogoś w adrenalinę. PAP: Jeśli wiadomo, że ktoś jest na coś bardzo uczulony, to czy może się odczulić? To zależy od alergenu. Na leki w ogóle nie odczulamy, nie ma takiej metody. Jeśli chodzi o jady owadów błonkoskrzydłych, to odczulanie pacjenta powinno być wykonane ze wskazań życiowych. Pacjenci uczuleni na jad osy, pszczoły, szerszenia, a w USA także ognistych mrówek, tzw. fire ants, powinni koniecznie skorzystać z tej metody, nota bene bardzo skutecznej, gdyż po zakończeniu leczenia przechodzi się test polegający na tym, że specjalnie się prowokuje użądlenie owada, który był przyczyną nadwrażliwości – efektem jest kompletna anergia, czyli brak reakcji. Niestety, problem jest z alergenami pokarmowymi, choć są pewne próby radzenia sobie z nimi. Taka najbardziej zaawansowana metoda lecznicza odczulania jest na orzeszki ziemne. Niektórzy się śmieją, że po tym odczulaniu pacjent może zjeść dwa-trzy orzeszki, bo mniej więcej taki efekt uzyskujemy. Problem w tym, że przy alergii na orzeszki, jak już mówiłem, śladowe ich ilości mogą wywołać wstrząs anafilaktyczny, a w rezultacie zgon, więc jeśli pacjenta odczulimy to nie po to, żeby się zajadał orzeszkami, tylko po to, aby go przypadkiem nie zabiły. PAP: Wyobrażam sobie, iż sama świadomość, że jest jakaś substancja, która może nas zabić, kiepsko wpływa na psychikę. To jest paraliżujące. Miałem pacjentkę, młodą kobietę, zdolną studentkę, a wkrótce pracownika naukowego – jak się okazało, była uczulona na selera, po spożyciu którego dostała wstrząsu anafilaktycznego. Po tym przeżyciu bała się cokolwiek zjeść, trudno było ją przekonać, że jest tylko jeden alergen, który jej szkodzi. Była przerażona, wprowadziła restrykcyjną dietę, która powodowała niedobory w jej organizmie. Wykonałem u tej pacjentki szeroką diagnostykę – nie w celu wykrycia nowych alergenów, choć i to mogło się zdarzyć, tylko po to, aby ją uspokoić, przekonać, że jest wiele pokarmów, które może bezpiecznie spożywać. PAP: Odwzajemnię się taką historią: pewien pan nie mógł spożywać alkoholu, gdyż bardzo po nim chorował, puchł cały, natomiast abstynencja bardzo szkodziła mu w interesach. Postanowiono go przebadać, bo niby dlaczego zdrowy chłop nie może. I okazało się, że mógł pić wódkę, ale pod warunkiem, że nie zakąszał jej koreczkami serowymi, które kilka dekad temu były bardzo popularne na zakrapianych imprezach. To jest znakomity przykład, jak trudnym zagadnieniem jest alergologia, gdzie specjalista wciela się w rolę detektywa na tropie zbrodniarza. Czysty alkohol – spirytus czy czysta wódka – jeżeli nie ma domieszek, nie uczula, nie powoduje więc reakcji ogólnoustrojowych. Natomiast jest czynnikiem spustowym, co oznacza, że jeżeli ktoś zje substancję uczulającą i popije to alkoholem, to ma zwiększone ryzyko reakcji anafilaktycznej. Takimi czynnikami spustowymi są też wysiłek fizyczny i zmęczenie. Nie ma oczywiście uczulenia na zmęczenie, ale jest reakcja – organizm pacjenta łatwiej reaguje na alergen. W przypadku alkoholu może być tak, że normalnie człowiek będzie spożywał jakąś substancję i nie będzie żadnej reakcji, a jeśli będzie, to łagodna, natomiast po zalaniu środka alergizującego „procentami” organizm może zareagować dramatycznie. PAP: Nie myślałam, że alergologia jest tak fascynująca… To opowiem pani inną historię, która wprawdzie nie wiąże się ze wstrząsem anafilaktycznym, tylko alergiczną wysypką. Jest opisany przypadek pacjenta, który uważał, że ma uczulenie na własnego kota, ponieważ po każdym kontakcie ze zwierzęciem dostawał na skórze wysypki. Jednak testy alergiczne wykazały, że on nie ma uczulenia na kota. To skąd ta wysypka? Swędząca, typowo alergiczna? Okazało się, że w uszach kota zagnieździły się roztocze zwane Otodectes, i to właśnie one uczulały pacjenta. Mógł sobie dalej żyć z kotem, wystarczyło wytępić roztocze w uszach. Często się zdarza, że pacjent przychodzi i mówi, iż ma uczulenie na to i na to, a my nie możemy tego potwierdzić w badaniach, dopiero skrupulatne śledztwo, uzupełnione testami laboratoryjnymi, pozwala wykryć czynnik sprawczy, który często okazuje się czymś, co „przy okazji” występuje. PAP: Nie poruszyliśmy jeszcze kwestii alergii wziewnych, a przecież te pyłki, które fruwają w powietrzu, też nas mogą zabić. Czy jest ratunek dla biednych alergików? Astma oskrzelowa to ciężka choroba alergiczna, zresztą są jej różne odmiany – łagodna, incydentalna, przewlekła… No i oczywiście ta ciężka, która na szczęście nie jest bardzo częsta – jeden na 100 przypadków astmy ma ciężką postać, pozostałe 99, nawet jeśli są zaostrzenia, jeśli pacjent się źle czuje, to najczęściej choroba jest źle kontrolowana, czyli niewłaściwe leki są stosowane, albo po prostu pacjent leków nie bierze. Natomiast astma ciężka to taka, że choć dajemy leki, to efektu nie ma. Robiliśmy badania, w których porównywaliśmy ciężkie przebiegi alergii i wyszło, że ci „ciężcy” pacjenci mają bardzo dużo skomplikowanych uczuleń, z wieloma reakcjami krzyżowymi, dlatego tak bardzo chorują. Jest też postać astmy niealergicznej, gdzie żaden alergen nie działa na organizm, i w grupie tych pacjentów przebieg choroby jest łagodniejszy, niż wśród alergików. PAP: Może się więc zdarzyć, że ktoś jest uczulony jednocześnie na pyłki traw, sierść swojego psa i jeszcze na truskawki? Tak, to jest tzw. polisensytyzacja, czyli uczulenie na wiele alergenów naraz. Jest to zjawisko, któremu towarzyszy wielochorobowość alergiczna, czyli współwystępowanie różnych postaci alergii. Można mieć izolowaną astmę alergiczną, jest to rzadkie, ale się zdarza, można mieć tylko katar alergiczny, można mieć tylko alergię pokarmową z objawami skórnymi, ale można mieć też jednocześnie zapalenie spojówek, katar, astmę, i jeszcze w dodatku atopowe zapalenie skóry. PAP: I do tego biegunkę… Ona jest konsekwencją alergii pokarmowej, ale tak, zgadza się, biegunka też może być, co jest typowe dla pacjentów, którzy mają tę polisensytyzację. Im mniej alergenów uczula danego pacjenta, tym jego stan jest lepszy i na odwrót – im więcej, tym jego stan jest gorszy i trudnej takiego pacjenta prowadzić. PAP: Ludzie często lekceważą alergię, mówią: nic mu nie jest, jakieś wymysły. Słusznie? Trzeba mieć do tego zdrowy stosunek. Większość pacjentów ma łagodną postać alergii, nie potrzebują odczulania, tylko incydentalnie, kiedy niewielkie objawy się pojawią, wystarczy, że wezmą tabletkę leku przeciwalergicznego. Jeśli jednak pacjent ma objawy alergii częściej, niż raz w tygodniu, szczególnie astmy, wtedy mówimy już o umiarkowanej postaci, albo jeszcze gorzej – o przewlekłej bądź ciężkiej. Taki pacjent powinien trafić do lekarza. Zresztą – każdy pacjent z alergią powinien do niego trafić, aby wiedzieć, na co jest uczulony, co pozwala na najlepszą i najtańszą metodę leczniczą, jaką jest unikanie alergenu. Jeśli jednak mamy umiarkowaną, najczęściej występującą postać alergii, która ma przewlekły charakter – czyli gdy objawy występują łącznie częściej, niż przez cztery tygodnie w roku – to taki pacjent wymaga specjalistycznej opieki, rozważenia odczulania, jeśli jest ono możliwe, stałego podawania leków. Przy czym nie chodzi o to, że objawy muszą występować jednym ciągiem, sumujemy ich występowanie przez cały rok: np. ma uczulenie na brzozę, a ona pyli dwa tygodnie, więc ma przez dwa tygodnie objawy, a do tego dołącza się uczulenie na trawy, a one pylą około miesiąca, to już w tym momencie mamy przewlekły charakter tego uczulenia. A jeśli taki chory ma uczulenie na jeszcze inne alergeny powietrznopochodne, to on może chorować od lutego do września, czyli ponad pół roku. PAP: Dlaczego pacjent, który ma często incydenty alergii i długo utrzymujące się objawy powinien stale przyjmować leki? Dlatego, że alergia jest samonakręcającą się chorobą. Jeżeli mam problem z alergenem i ten kontakt się powtarza, to każdy następny będzie powodował jeszcze większe zapalenie alergiczne. To się po angielsku nazywa priming effect, czyli efekt wzmocnienia, który obserwujemy u naszych chorych. Mamy różne grupy leków – np. przeciwhistaminowe, które są w postaci tabletek, szybko działają, ale tylko na pewien fragment zapalenia alergicznego, nie tłumią go całkowicie. A te, które zostaje, jest najgorsze – tzw. zapalenie eozynofilowe, odpowiadające za astmę oskrzelową, w którym komórki układu immunologicznego powodują destrukcję tkanek. Dlatego to zapalenie musi być stłumione, nie możemy go zostawić, bo pacjent będzie coraz bardziej chory, więc jedyną strategią jest włączenie leków przeciwzapalnych, sterydów. Pacjenci się martwią, czy te sterydy im nie zaszkodzą, nie zniszczą organizmu, ale uspokoję: mamy bardzo nowoczesne leki, one działają selektywnie, nie na cały organizm, w dodatku są metabolizowane w 99 proc., w związku z czym mają bardzo wysoki profil bezpieczeństwa przy dobrej skuteczności. Taki pacjent powinien być jednak pod stałą opieką lekarza, który będzie monitorował jego stan zdrowia, w razie potrzeby regulował dawki leków etc. To jest zresztą grupa pacjentów, która idealnie nadaje się do odczulania, jeśli z jakichś powodów nie ma do tego przeciwskazań. Bo przewlekły charakter alergii, np. na roztocze z kurzu domowego, pyłki kwitnących roślin, to są idealne modele do skutecznego odczulania – podając szczepionkę zmieniamy reaktywność pacjenta, ten staje się mniej wrażliwy na alergen. PAP: A co, jeśli mamy do czynienia z pacjentem, który jest uczulony na wszystko, na „świat”? Tutaj nie ma dobrych rokowań. Możemy próbować, ale tacy pacjenci wymagają większego skupienia i większego doświadczenia ze strony lekarzy, którzy muszą podjąć decyzję, czy w ogóle da się ich odczulić, a jeśli tak, to w jaki sposób – to jest już górna liga specjalistów. Natomiast czasem tych uczuleń jest tyle, iż odczulanie nie ma sensu – odczulę na jedno, a pacjent będzie nadal chorował, bo jest uczulony na inne alergeny. Odczulę na kolejne, ale on jeszcze na inne jest uczulony. Polisensytyzacja redukuje szanse wyleczenia. To ma szczególne znaczenie przy alergii, która objawia się atopowym zapaleniem skóry – w przypadku takich pacjentów odczulanie ma sens tylko wtedy, jeśli mają oni uczulenie na jeden alergen. Natomiast, jeśli pacjent jest uczulony na wiele alergenów, i to pokarmowych, do tego dochodzą uczulenia na alergeny powietrznopochodne, najczęściej roztocze, to na skuteczne odczulenie nie ma większych szans. Wprawdzie atopowe zapalenie skóry nie jest chorobą śmiertelną, ale ona tak potrafi zniszczyć życie człowiekowi, że odechciewa mu się żyć. Wyobraźmy sobie młode dziewczyny, które mają chropowatą, swędzącą skórę, nie mogą się wyspać, siada im psychika, czują się inne, wstydzą się swojego wyglądu, a czynnik psychiczny nasila jeszcze te dolegliwości, więc się drapią. Ostatnio przeczytałem wypowiedź mojego kolegi po fachu, prof. Jacka Szepietowskiego, i w stu procentach się z nią zgadzam – świąd jest jednym z najgorszych objawów, jakie występują. Można samobójstwo z tego powodu popełnić, jeżeli człowiek nie opanuje świądu. A świąd jest integralną częścią alergii skórnej. PAP: Można komuś, kto cierpi ból, dać tabletkę przeciwbólową, ale czy są tabletki na świąd? Są, ale nie tak skuteczne, jak leki przeciwbólowe. Ból jest łatwiej opanować, więc jest on mniejszym problemem, niż świąd. W najgorszym przypadku mamy narkotyczne leki przeciwbólowe, którymi potrafimy najsilniejszy ból opanować. W przypadku świądu nie potrafimy osiągnąć pełnego sukcesu. No i problem jest w tym, że te leki przeciwświądowe bardzo upośledzają sprawność funkcjonowania pacjenta, gdyż są to zwykle środki uspokajające, więc pacjent będzie wciąż spał. Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP) Autorka: Mira Suchodolska 1UmwK7.
  • za7k54ab9v.pages.dev/18
  • za7k54ab9v.pages.dev/249
  • za7k54ab9v.pages.dev/331
  • za7k54ab9v.pages.dev/142
  • za7k54ab9v.pages.dev/399
  • za7k54ab9v.pages.dev/195
  • za7k54ab9v.pages.dev/225
  • za7k54ab9v.pages.dev/396
  • za7k54ab9v.pages.dev/331
  • czy mogę się zabić